czasami mam wrażenie, że świat pędzi tak, że nic już nie jest takie,
jakie było 10, czy 20 lat temu. ciągle coś znika i ciągle pojawia się
coś nowego. dzięki temu jest niby szybciej i łatwiej, a jednocześnie
... jakby dalej do drugiego człowieka. trochę kręci mi się od tego w
głowie. kiedyś nie dziwiło mnie wcale, że ktoś komuś daje na imieniny
kwiaty z własnego ogrodu, a dziś w więzieniu wielkiego miasta wydaje mi
się to gestem niemożliwym i egzotycznym. bo przecież teraz daje się nie
kwiaty, a cyfrowe buziaczki, które w przeciągu 0,00065 sekundy dotrą do
Kanady albo na Bali. no i kto dziś pamięta o imieninach? Facebook
przypomina tylko o urodzinach ;)
Jest środek lata. Zalana falą upałów umieram z pragnienia. Ten mój stan
można już nawet nazwać dzikim i swędzącym pożądaniem, które uwiera tak,
że nie da usiedzieć na miejscu. Od czasu do czasu, by znaleźć odrobinę
ulgi, wzdycham. Ale to na nic, bo myśl, że się z nią wymykam na odludną
łąkę, czy chociażby zamykam w łazience lub banalnie przeciągam z nią
poranek w łóżku jest tak silna, że nawet i sto zimnych pryszniców jej
nie przegoni.
Tak, pożądam... dobrej książki. Tęsknię do książki, która wciąga, oszołamia i sprawia, że na chwilę zapomina się w jakim świecie się żyje.
Tak, pożądam... dobrej książki. Tęsknię do książki, która wciąga, oszołamia i sprawia, że na chwilę zapomina się w jakim świecie się żyje.
Czasami się zapominam i myślę, że jestem królową (życia)...bo przecież
mam cały talerz porzeczkowych klejnotów i skarbiec oddechów jeszcze
niewykorzystanych ;)
Marzy mi się przycisk, który wyłączałby mój ludzki rozbiegany umysł a
włączał tryb zwierzęcej siesty. Jedno naciśnięcie, jedno 'pstryk' i całe
obszary zwojów mózgowych odpowiedzialnych za tysiące ludzkich myśli idą
spać. I już nie ma gorączki pytań - 'co z tym, co z tamtym?... a co
jeśli?'. Jedno muśnięcie pstryczka i oto znika cała przeszłość i
przyszłość i jest tylko teraz. A teraz leżę i czuję jak słońce grzeje mi
futro... tfu! skórę, a gdzieś po mojej lewej stronie w trawie, koncert
daje świerszcz. Boję się tylko, że jak na zwierzaka przystało, słysząc
tego świerszcza, poczułabym apetyt i zew polowania... i trochę mi z tym
nieswojo i strasznie. No i pat - jak nie nadmiar myśli, to nadmierny
apetyt ;)
w tabletkach jest witamina B12, D3, A i E, żelazo, potas, magnez oraz
kwas (foliowy oczywiście), a także tran, no i uspokojenie, które też
można łyknąć ukradkiem w przypływie zdenerwowania i popić pół szklanki
wody
tymczasem
czuję się lekko niespokojnie
bo jak każdy czasami martwię się na zapas
czuję się lekko niespokojnie
bo jak każdy czasami martwię się na zapas
tak, jak teraz
jest środek lata, a ja się martwię, dlaczego nikt nie wymyślił tabletek, w których zamknięte byłoby lato
bo ja bym chciała w lutym, gdy na zewnątrz -12, a o godzinie 17 ciemno jak w zamkniętej lodówce
wziąć taką tabletkę z lata, dać jej zadziałać i wyjść na balkon i wykrzyczeć zgodnie z prawdą nie tylko całemu miastu, a całemu światu: że jest pięknie, a ja jestem chabrem niebieskim wśród traw szumiących
tak, ja bardzo poproszę o wymyślenie tabletek przypomnienia... zimą o lecie
jest środek lata, a ja się martwię, dlaczego nikt nie wymyślił tabletek, w których zamknięte byłoby lato
bo ja bym chciała w lutym, gdy na zewnątrz -12, a o godzinie 17 ciemno jak w zamkniętej lodówce
wziąć taką tabletkę z lata, dać jej zadziałać i wyjść na balkon i wykrzyczeć zgodnie z prawdą nie tylko całemu miastu, a całemu światu: że jest pięknie, a ja jestem chabrem niebieskim wśród traw szumiących
tak, ja bardzo poproszę o wymyślenie tabletek przypomnienia... zimą o lecie
Przed chwilą ktoś, tam na górze, użył miliarda kropel, by bębniąc o
szybę, alfabetem Morse'a, przekazać mi jakąś wiadomość... zrozumiałam
tylko tyle, że czas na przerwę, kawę i wegańską krówkę. Choć kusi
mnie...by rzucić się do kałuży i wytarzać jak pies ;)
Te myśli towarzyszyły mi przez całe 8 lat szkoły podstawowej.
Przyznaję otwarcie, że były podszyte jawną zazdrością. Napadały mnie
najczęściej rano, gdy z oczami lepiącymi się jeszcze tęsknotą za snem,
zbierałam się do szkoły. Myślałam wtedy że złością: dlaczego muszę wieść
ten człowieczy żywot? Dlaczego nie urodziłam się jako kot, który z nami
mieszka?
Zazdrościłam mu, bo on nie miał żadnych obowiązków, zmartwień i nikt mu nic nie kazał.
Były to myśli oczywiście dziecięce, naiwne i bezczelne w pożądaniu łatwego życia. Dziś, 20 lat później, jestem znacznie poważniejsza oraz skromniejsza w pragnieniach. Teraz marzę, by móc ucinać sobie popołudniowe drzemki i śnić w czasie nich jak pszczoła o odrywaniu się od ziemi skąpanej w przyciężkiej rzeczywistości i o lataniu i wiecznym wczesnym lecie.
Ps. Choć może nie ma co się ograniczać, przestać poskramiać i od czasu do czasu popróbować być psem ?
Zazdrościłam mu, bo on nie miał żadnych obowiązków, zmartwień i nikt mu nic nie kazał.
Były to myśli oczywiście dziecięce, naiwne i bezczelne w pożądaniu łatwego życia. Dziś, 20 lat później, jestem znacznie poważniejsza oraz skromniejsza w pragnieniach. Teraz marzę, by móc ucinać sobie popołudniowe drzemki i śnić w czasie nich jak pszczoła o odrywaniu się od ziemi skąpanej w przyciężkiej rzeczywistości i o lataniu i wiecznym wczesnym lecie.
Ps. Choć może nie ma co się ograniczać, przestać poskramiać i od czasu do czasu popróbować być psem ?
w ostatnich dniach intensywnie myślę o tym, że życie jest jak taniec.
planujesz sobie, że w eleganckiej sukni balowej, krok po kroku, zgodnie z
instrukcją, będziesz tańczyła walca... a co do czego dajesz
improwizowany popis tańczą nowoczesnego, w którym nie obowiązują żadne
reguły, a nogi chybotliwie się rozjeżdżają nieco zaskoczone, że nagle
muszą zrobić szpagat
blisko jest duży sklep, lekarz z aparaturą, pieniądze, praca, uniwersytet, no i uciechy zaspakajające nie tylko kulturalne żądze
od nadmiaru tej wygody czasami krzyczeć się chce, że Francja elegancja!
właściwie to jest tylko jedno małe 'ale':
w mieście nocą nie widać prawie gwiazd
a przecież to gwiazdy od wieków wskazywały kierunek, w którym trzeba podążać, jeśli chce się odkryć inny świat
halo! kto i dlaczego schował wyłącznik łuny bijącej od doskonałego miasta i zasłaniającej kierunkowskazy?
czy zrobili to właściciele hoteli, którzy chcą by ludzie zmierzali do gwiazdek przyklejonych do fasad ich budynków i w ich w wnętrzach szukali nowych kontynentów?
czy jacyś inni cwaniacy z bardziej perfidnym planem?
w mieście nocą nie widać prawie gwiazd
a przecież to gwiazdy od wieków wskazywały kierunek, w którym trzeba podążać, jeśli chce się odkryć inny świat
halo! kto i dlaczego schował wyłącznik łuny bijącej od doskonałego miasta i zasłaniającej kierunkowskazy?
czy zrobili to właściciele hoteli, którzy chcą by ludzie zmierzali do gwiazdek przyklejonych do fasad ich budynków i w ich w wnętrzach szukali nowych kontynentów?
czy jacyś inni cwaniacy z bardziej perfidnym planem?
Lubię jeździć pociągami. Być może dlatego, że z okien domu, w którym się
wychowałam widziałam tory i małą stację kolejową. A być może moje
upodobanie to czysty przypadek i nie ma żadnej przyczyny.
Tak, czy inaczej im niższy standard pociągu, tym lepiej dla mnie. Nie podnieca mnie pendolino, nie rajcują mnie nieskazitelne przedziały drogich ekspresów. Lubię zwykłe osobówki. Lubię tę różnorodność, którą skrywają. Lubię tę nieprzewidywalność składu towarzyszy podróży, którą oferują. Lubię, że zatrzymują się w małych miejscowościach i podkreślają swoimi odjazdami i przyjazdami, że w nich także toczy się życie. Lubię w nich podsłuchiwać rozmowy nieznanych mi współpasażerów.
Dziś jechałam takim pociągiem. Siedziałam obok starszej pani w różowym swetrze. Na pierwszy rzut oka zauważyłam, że różni nas sporo - wiek, kolor włosów, figura. Ale im melodia stukotu nabierała tempa, im więcej ukradkowych rzucałam na nią spojrzeń, tym wyraźniej docierało do mnie, że to niemal pewne, że obie wieziemy podobny bagaż - kruchość, która prędzej, czy później dopada każdego.
Tak, czy inaczej im niższy standard pociągu, tym lepiej dla mnie. Nie podnieca mnie pendolino, nie rajcują mnie nieskazitelne przedziały drogich ekspresów. Lubię zwykłe osobówki. Lubię tę różnorodność, którą skrywają. Lubię tę nieprzewidywalność składu towarzyszy podróży, którą oferują. Lubię, że zatrzymują się w małych miejscowościach i podkreślają swoimi odjazdami i przyjazdami, że w nich także toczy się życie. Lubię w nich podsłuchiwać rozmowy nieznanych mi współpasażerów.
Dziś jechałam takim pociągiem. Siedziałam obok starszej pani w różowym swetrze. Na pierwszy rzut oka zauważyłam, że różni nas sporo - wiek, kolor włosów, figura. Ale im melodia stukotu nabierała tempa, im więcej ukradkowych rzucałam na nią spojrzeń, tym wyraźniej docierało do mnie, że to niemal pewne, że obie wieziemy podobny bagaż - kruchość, która prędzej, czy później dopada każdego.
Jestem pewna, że gdyby ktoś mnie obudził w środku nocy i zapytał się:
'jaka pora roku panuje w raju?', to półprzytomny głosem
odpowiedziałabym, że wiosna. Ta pewność i przekonanie, że panuje tam
właśnie wiosna wydaje mi się tak zabawne w swojej sprzeczności, że aż
ociera się o surrealizm. Wszystko dlatego, że do raju idzie się po
śmierci, a wiosna pachnie stoma odcieniami życia. Dlatego kusi mnie, by w
kwietniu, maju i czerwcu ubierać się w ubrania o sprzecznych kolorach,
czyli na przykład do zielonej spódnicy, nakładać czerwoną bluzkę. A
wszystko po to, by podkreśl, że ot trwa: raj na ziemi
W środku zimnego tygodnia się łamię i kruszę jak czerstwa bułka. Tak
skruszona, wyznaję to ze skruchą i okruszkami, oddaję się swoim
słabościom: czeskim książkom, roślinom, starym zdjęciom i kawie.
Pomiędzy jedną a drugą słabością próbuję przypomnieć ciepły wieczór i
zapach siana na skoszonej łące. To przypominanie sobie idzie mi słabo.
Zastanawiam się więc, czy oddawanie się słabościom osłabia i powoduje
kłopoty z pamięcią i wyobraźnią, czy też łąkę i siano wąchałam już tyle
miesięcy temu, że mam prawo nie pamiętać?
Niech przyjemność będzie dziś z Wami:)
Niech przyjemność będzie dziś z Wami:)
Uwaga! Wraz z nadejściem wiosennego ciepła zaczęła się panoszyć uciążliwa choroba.
Nazwa choroby: syndrom kota zamkniętego w mieszkaniu.
Objawy: na zewnątrz jest ciepło i świeci słońce. Ty jesteś z przymusu spraw egzystencjalnych we wnętrzu, a w Twoim środku jest czysta rozpacz. Jest tak wielka, że nie ma potrzeby robić wymazu Twojej duszy i szukać ją pod mikroskopem, bo widać ją gołym okiem.
Objawy zaostrzenia choroby: zainfekowany rozpaczą wewnętrzną mówisz, że chcesz do słońca, gotowy jesteś zrywać firany, byle by mieć go wokół siebie więcej. Nierzadko, ale tylko o ile mieszkasz na parterze, masz ochotę wyskoczyć na chwilę przez okno i wrócić po chwili dłuższej.
Remedium: w trybie natychmiastowym wyjść z siebie i na zewnątrz oraz zrobić 10 głębokich wdechów i 11 długich wydechów oraz 5 pajacyków.
Zdrowego i słonecznego weekendu :)
Nazwa choroby: syndrom kota zamkniętego w mieszkaniu.
Objawy: na zewnątrz jest ciepło i świeci słońce. Ty jesteś z przymusu spraw egzystencjalnych we wnętrzu, a w Twoim środku jest czysta rozpacz. Jest tak wielka, że nie ma potrzeby robić wymazu Twojej duszy i szukać ją pod mikroskopem, bo widać ją gołym okiem.
Objawy zaostrzenia choroby: zainfekowany rozpaczą wewnętrzną mówisz, że chcesz do słońca, gotowy jesteś zrywać firany, byle by mieć go wokół siebie więcej. Nierzadko, ale tylko o ile mieszkasz na parterze, masz ochotę wyskoczyć na chwilę przez okno i wrócić po chwili dłuższej.
Remedium: w trybie natychmiastowym wyjść z siebie i na zewnątrz oraz zrobić 10 głębokich wdechów i 11 długich wydechów oraz 5 pajacyków.
Zdrowego i słonecznego weekendu :)
W latach '90 byłam szczylówą. Chodziłam do podstawówki, uczyłam się
tabliczki mnożenia i odmiany rzeczownika przez przypadki. Na wakacje
jeździłam przeważnie nigdzie i razem z kuzynami spędzałam je gdzieś koło
domu. Z nadmiaru wolnego czasu i fantazji wpadliśmy na głupie pomysły,
które realizowaliśmy w ekspresowym tempie. Na tej fali: wrzuciliśmy
puszkę przeterminowanego mleka skondensowanego do ogniska i czekaliśmy
co się stanie... ( - zaskoczenie nr 1 - tak doprowadza się do eksplozji) albo ciekawi czy znajdziemy drogę powrotną szliśmy do lasu tak daleko, że aż brakło nam sił.
Wtedy nie znałam tak abstrakcyjnego pojęcia jak 'szczęście'. Dopiero teraz dociera do mnie, że las na wyciągnięcie ręki i spora porcja wolnego czasu to dobry pokarm dla bycia szczęśliwym (zaskoczenie nr 2 - czasami by coś naprawdę docenić trzeba to stracić).
Wtedy nie znałam tak abstrakcyjnego pojęcia jak 'szczęście'. Dopiero teraz dociera do mnie, że las na wyciągnięcie ręki i spora porcja wolnego czasu to dobry pokarm dla bycia szczęśliwym (zaskoczenie nr 2 - czasami by coś naprawdę docenić trzeba to stracić).
Kupiłam ostatnio długopis. Był tani. Jest plastikowy. Ma tusz nie
czarny, nie niebieski, nie różowy... a złoty i na dokładkę z brokatem.
Kupiłam ten długopis z myślą o takich niezmiernie i nieskończenie deszczowych dniach. Bo żyję nieracjonalną nadzieją, że jeśli listę rzeczy do zrobienia w taki wypełniony kroplami i burością dzień napiszę złotym tuszem, to wszystko się zmieni - świat zaleją promienie złotego, ciepłego słońca.
Tak, ja wiem, że to niepoważne być po 30sce i wierzyć w złote długopisy, różdżki i magię. Ale... na bycie sztywnym przyjdzie jeszcze czas, z pewnością.
Kupiłam ten długopis z myślą o takich niezmiernie i nieskończenie deszczowych dniach. Bo żyję nieracjonalną nadzieją, że jeśli listę rzeczy do zrobienia w taki wypełniony kroplami i burością dzień napiszę złotym tuszem, to wszystko się zmieni - świat zaleją promienie złotego, ciepłego słońca.
Tak, ja wiem, że to niepoważne być po 30sce i wierzyć w złote długopisy, różdżki i magię. Ale... na bycie sztywnym przyjdzie jeszcze czas, z pewnością.
Niech słońce będzie z Wami!
Zdarzają mi się dni, kiedy zawodzi mnie zdrowy rozsądek i armia
logicznych argumentów. Nie znajduję ni grama ukojenia i pewności, że
wszystko jest i będzie w porządku ze mną i z tym światem ani w papierach
stwierdzających moją tożsamość, wykształcenie, posiadanie, dokonania.
Ba, te wszystkie dokumenty z paradnymi pieczątkami, certyfikatami,
uroczystymi podpisami wydają mi się świstkami idealnymi, by zgodnie ze
sztuką origami zrobić z nich na przykład żyrafę i tulipana.
W taki dni biega mi wzrok, biegają mi myśli, biegam cała ja. Zdarza się tak, że biegnąc potykam się o śpiącego kota. Nagle zauważam, że o on w ogóle jest, że śpi, a jego brzuch podnosi się i opada w regularnym, sennym rytmie. I kiedy tak patrzę i widzę ten wdech i wydech dociera do mnie, że życie ma jednak swoje niezmienne zasady - wdech i wydech. Świadomość tego uspokaja mnie.
W taki dni biega mi wzrok, biegają mi myśli, biegam cała ja. Zdarza się tak, że biegnąc potykam się o śpiącego kota. Nagle zauważam, że o on w ogóle jest, że śpi, a jego brzuch podnosi się i opada w regularnym, sennym rytmie. I kiedy tak patrzę i widzę ten wdech i wydech dociera do mnie, że życie ma jednak swoje niezmienne zasady - wdech i wydech. Świadomość tego uspokaja mnie.
Dobrego dnia i radości z prostych, małych rzeczy:)
Coraz częściej pędząc w pędzącym mieście tracę rachubę kto jest kim.
Pędzę i gubię się w rachunku, którego wynik ma dać odpowiedź, czy to ja
gonię życie, czy może życie mnie. Pędzę i łapię się, że czasami lepiej
niż w samą siebie potrafię wsłuchać się w szum miasta.
Pędzę i marzę, by mieć gdzieś, nawet w trudno dostępnym miejscu, czyli np. na plecach, guzik do teleportacji. Marzy mi się, że po jego naciśnięciu w 0,00000058 sekundy, przenosiłabym się gdzieś. Tym gdzieś mógłby być domek pani Stasi przycupnięty gdzieś pod lasem, we wsi, która z roku na rok coraz bardziej pustoszeje. Jestem pokorna i nie za bardzo wymagająca. Dlatego po teleportacji nie muszę być sobą. Mogę być np. słoiczkiem z kwiatkami. Stałabym tak sobie jako ten słoiczek z kwiatkami na stole u pani Stasi. Patrzyłabym co chwilę to za okno, to na panią Stasię, to na miseczkę z pudrowymi cukierkami, które ostatnio jadłam chyba z 20 lat temu. Słuchałabym też łapczywie tykania zegara, własnego oddechu i hejnału transmitowanego przez radio.
W tym kojącym marzeniu o słodkim smaku pudrowych cukierków jest jednak słona drobinkami lęku- jakbym się stamtąd teleportowała z powrotem. Słoiczek przecież nie ma rąk, mi nóg, mi nosa, a tym samym nie ma jak wcisnąć guziczka:)
Pędzę i marzę, by mieć gdzieś, nawet w trudno dostępnym miejscu, czyli np. na plecach, guzik do teleportacji. Marzy mi się, że po jego naciśnięciu w 0,00000058 sekundy, przenosiłabym się gdzieś. Tym gdzieś mógłby być domek pani Stasi przycupnięty gdzieś pod lasem, we wsi, która z roku na rok coraz bardziej pustoszeje. Jestem pokorna i nie za bardzo wymagająca. Dlatego po teleportacji nie muszę być sobą. Mogę być np. słoiczkiem z kwiatkami. Stałabym tak sobie jako ten słoiczek z kwiatkami na stole u pani Stasi. Patrzyłabym co chwilę to za okno, to na panią Stasię, to na miseczkę z pudrowymi cukierkami, które ostatnio jadłam chyba z 20 lat temu. Słuchałabym też łapczywie tykania zegara, własnego oddechu i hejnału transmitowanego przez radio.
W tym kojącym marzeniu o słodkim smaku pudrowych cukierków jest jednak słona drobinkami lęku- jakbym się stamtąd teleportowała z powrotem. Słoiczek przecież nie ma rąk, mi nóg, mi nosa, a tym samym nie ma jak wcisnąć guziczka:)
Jadę właśnie pociągiem. Obok mnie siedzi kobieta z dużą, elegancką
torebką. Z jej wnętrza ( z wnętrza torebki, a nie kobiety, oczywiście)
wyłania się grzbiet grubego, żółtego segregatora, który ma na grzbiecie
napis 'przyśpieszone postępowanie ugodowe'.
Zerkam na ten segregator co chwila, bo zżera mnie ciekawość pomiędzy kim a kim ma zapanować ugoda i jak. Czy to ugoda w konkretnej sprawie? Czy może w sprawie ogólnej- pomiędzy nami a losem?
Może na którejś z tych kartek wpiętych w ten segregator jest sugestia, by rano, tuż po przebudzeniu, nie myśleć, że o bosze, dziś muszę to i tamto, grosze, duże łoże jeszcze na godzinę proszę. Może gdzieś w tym skoroszycie jest rada, że rankiem warto pójść na ugodę z życiem i samym sobą, i jeszcze bez maski wojownika, zaciągając się pierwszym porannym wdechem, dać się totalnie opanować dzikiej, nie do końca uzasadnionej myśli, która brzmi 'dziś spotka mnie coś dobrego'.
Nie pomyśleliście tak z samego rana?
Nic się nie stało. Idę o zakład, że przyśpieszone postępowanie ugodowe pozwala figlować z taką myślą w południe, a nawet i wieczorem :)
Zerkam na ten segregator co chwila, bo zżera mnie ciekawość pomiędzy kim a kim ma zapanować ugoda i jak. Czy to ugoda w konkretnej sprawie? Czy może w sprawie ogólnej- pomiędzy nami a losem?
Może na którejś z tych kartek wpiętych w ten segregator jest sugestia, by rano, tuż po przebudzeniu, nie myśleć, że o bosze, dziś muszę to i tamto, grosze, duże łoże jeszcze na godzinę proszę. Może gdzieś w tym skoroszycie jest rada, że rankiem warto pójść na ugodę z życiem i samym sobą, i jeszcze bez maski wojownika, zaciągając się pierwszym porannym wdechem, dać się totalnie opanować dzikiej, nie do końca uzasadnionej myśli, która brzmi 'dziś spotka mnie coś dobrego'.
Nie pomyśleliście tak z samego rana?
Nic się nie stało. Idę o zakład, że przyśpieszone postępowanie ugodowe pozwala figlować z taką myślą w południe, a nawet i wieczorem :)
UWAGA!
oto BREAKING NEWS:
czasami warto mieć wywalona na wszystko !STOP! nie wstydź się swojego brzucha !STOP! weź wyluzuj !STOP! nie przejmuj się brudnymi oknami !STOP! jest pięknie !STOP!
ps. ten tekst podyktowała mi futrzana lala ze zdjęcia ;)
Zdjęcie zostało zrobione dziś rano.
oto BREAKING NEWS:
czasami warto mieć wywalona na wszystko !STOP! nie wstydź się swojego brzucha !STOP! weź wyluzuj !STOP! nie przejmuj się brudnymi oknami !STOP! jest pięknie !STOP!
ps. ten tekst podyktowała mi futrzana lala ze zdjęcia ;)
Zdjęcie zostało zrobione dziś rano.
Nie potwierdził mi tego żaden lekarz, ani fizyk. Ale wydaje mi się to
czymś oczywistym, naturalnym, a nawet niezbędnym do życia jak tlen.
Mianowicie - raz na jakiś czas trzeba się uziemić, czyli położyć na
ziemi, powąchać trawę, glebę, popatrzeć na niebo. Bo kiedy tak się leży
ziemia przyjmuje nasze rozpędzone myśli, niewygodne niepokoje, gorące
emocje i jednocześnie naładowuje ludzkie naelektryzowane zabieganiem
ciało spokojem i przekonaniem, że na szczęście są rzeczy pewne: po nocy dzień, po zimie wiosna.
Nie odkładajcie tego na później - uziemcie się przy pierwszej lepszej okazji :)
Prezentowane zdjęcie powstało w czasie, kiedy się uziemiałam przy ruchliwej ulicy w mieście, niedaleko przystanku autobusowego.
Dopadła mnie chęć i po prostu musiałam.
Uspokajam - uważałam na psie miny :)
Nie odkładajcie tego na później - uziemcie się przy pierwszej lepszej okazji :)
Prezentowane zdjęcie powstało w czasie, kiedy się uziemiałam przy ruchliwej ulicy w mieście, niedaleko przystanku autobusowego.
Dopadła mnie chęć i po prostu musiałam.
Uspokajam - uważałam na psie miny :)
Tego, że trzeba być grzecznym, ułożonym, pomocnym uczą nas już w
przedszkolu. A o tym, żeby być bezczelnym, nikt nie wspomina ani w
zerówce, ani w liceum. Tymczasem jest jedna sprawa, która świetnie się
komponuje z bezczelnością. Mianowicie: bezczelność + radość ze słońca =
mix pyszny i zdrowy :)
Życzę Wam bezczelnej radości ze słońca i z tego, że idzie wiosna. Nie ukrywajcie tej radości, rozdawajcie uśmiechy na lewo i prawo :) Wiosna to stan umysł!
Życzę Wam bezczelnej radości ze słońca i z tego, że idzie wiosna. Nie ukrywajcie tej radości, rozdawajcie uśmiechy na lewo i prawo :) Wiosna to stan umysł!
Lubię te wieczory, kiedy samej sobie pozwalam poczuć się zmęczoną. Robię
długi wydech i zmęczenie dociera do moich komórek. Także do tych, które
odpowiadają za bycie wielką, mocną i nie do zajechania.
Pozwalam na to że strachem. Boję się, że przez dopuszczanie do takiej chwili słabości rozpadnę się na części pierwsze. Dlatego, przy końcówce tego długiego oddechu czujnie obserwuję, czy nie urwała mi się głowa, nie odpadły ręce. Strach ma wielkie oczy i zazwyczaj okazuje się, że wszystkie moje członki ciała są na miejscu, że jestem w jednym kawałku. I wtedy ogarnia mnie szczęście, że potrafię się wyrwać wszystkim wymaganiom, normom, brudnym naczyniom, zaległym listom i daję sobie prawo do bycia zmęczonym człowiekiem bez maski wojownika - superbohatera :)
Pozwalam na to że strachem. Boję się, że przez dopuszczanie do takiej chwili słabości rozpadnę się na części pierwsze. Dlatego, przy końcówce tego długiego oddechu czujnie obserwuję, czy nie urwała mi się głowa, nie odpadły ręce. Strach ma wielkie oczy i zazwyczaj okazuje się, że wszystkie moje członki ciała są na miejscu, że jestem w jednym kawałku. I wtedy ogarnia mnie szczęście, że potrafię się wyrwać wszystkim wymaganiom, normom, brudnym naczyniom, zaległym listom i daję sobie prawo do bycia zmęczonym człowiekiem bez maski wojownika - superbohatera :)
Haust zimnego, porannego powietrza bezczelnie przesyconego wiosną działa
na mnie lepiej niż morze kawy. Oprócz pobudzenia przynosi mi ono też
poczucie ulgi i gwarancji, że lada moment będę miała dostęp do
najlepszych dopalaczy - słońca, kwiatów, nieprzyzwoicie długich dni.
Czekając na pełnię tej rozpusty zaciągam się zapachem ziemi. By nie
biegać w tę i z powrotem - z podwórka do domu, z domu na podwórko -
nasypałam sobie ziemi do szklanki. A zatem na zdrowie! I aż by się
chciało rzecz: do dna! ;) Ale picie ziemi to już chyba czyste wariactwo, które może skończyć się niesmacznie ;)
Wyprostuj się! Nie garb się! Ściągnij łopatki! To komendy
powtarzane jak mantry, jak zaklęcia, które od małego mają uchronić nas
od wad postawy i chyba także od przeciwności losu, bo przecież łatwiej
jest brać na siebie przeciwności rzucane przez życie, gdy ma się
wyprężoną klatkę piersiową i spięte pośladki niczym olimpijczyk tuż
przed starem.
Tymczasem naukowcy prowadzą badania i dowodzą, że znaczenie ma także to, gdzie patrzymy. I tak na przykład, gdy zwieszamy głowę i wzrok ku w dół, to łatwiej nam się skoncentrować oraz myśleć o przeszłości. Natomiast gdy zadzieramy głowę i wzrok ku górze, to budzi się nasza kreatywność, myślenia o przyszłości oraz marzenia.
Nie jestem naukowcem ani czarodziejem, ale śmiem twierdzić, że teraz jest dobry czas, by zwracać głowę ku niebo i coraz bardziej grzejącemu słońcu i dać marzeniom odżyć i zakwitnąć.
Tymczasem naukowcy prowadzą badania i dowodzą, że znaczenie ma także to, gdzie patrzymy. I tak na przykład, gdy zwieszamy głowę i wzrok ku w dół, to łatwiej nam się skoncentrować oraz myśleć o przeszłości. Natomiast gdy zadzieramy głowę i wzrok ku górze, to budzi się nasza kreatywność, myślenia o przyszłości oraz marzenia.
Nie jestem naukowcem ani czarodziejem, ale śmiem twierdzić, że teraz jest dobry czas, by zwracać głowę ku niebo i coraz bardziej grzejącemu słońcu i dać marzeniom odżyć i zakwitnąć.
Kiedy wieje wiatr tak bezczelnie pachnący kuszący wiosną nie mogę się
powstrzymać przed zdjęciem czapki. Zdejmuję ją i pozwalam by wszystko
działo się samo- wiatr czochra i mierzwi mi moje włosy, a przy okazji
także myśli. I kiedy on tak dmie i hula po mojej głowie, nagle zaczynam
czuć nadzieję, a nawet wiarę w to, że wszystko zakwitnie jeszcze raz.
Nawet ja ;)
Czujecie już wiosnę?
Czujecie już wiosnę?
Dziś rano, kiedy jeszcze leżałam w łóżku, a sen delikatnie gładził mnie
po płatku ucha, ogarnęła mnie myśl bezwstydna i dzika. Pomyślałam sobie,
że za 3 godziny chciałabym jechać aleją wysadzaną drzewami i żeby był
czerwiec i żeby nad moją głową przetaczała się burza i żeby rzęsisty
deszcz zmoczył mnie od stóp do głów, żeby nie oszczędził żadnego skrawka
mojej skóry i żadnej nitki mojego ubrania i żeby bez pytania wziął mnie
całą. Przyznaję się, że za tym marzeniem stoją razy poprzednie. Już
zdarzyło mi się kiedyś tak jechać i tak zmoknąć... i poczuć, że już
nigdzie mi się nie śpieszy, że nie muszę już walczyć i że dobrze jest
tak, jak jest w tym ciepłym deszczu i w ramionach burzy.
Za chwilę wychodzę. Deszcz jest. Czerwca nie widać. Ale mam nadzieję poczuć choćby przez chwilę, że dobrze jest tak, jak jest. Tego poczucia życzę i Wam!
Za chwilę wychodzę. Deszcz jest. Czerwca nie widać. Ale mam nadzieję poczuć choćby przez chwilę, że dobrze jest tak, jak jest. Tego poczucia życzę i Wam!
Odczuwam
palącą potrzebę zanurzenia bosych stóp w czerwcowej, ciepłej kałuży
utworzonej przez burzę. Jednak jak wiadomo "chcieć" i "móc" to nie tylko
dwa różne słowa, ale to także dwa, czasami zupełnie, odmienne stany.
Dlatego zmuszona zimową datą w kalendarzu zanurzę dziś moje bosy stopy
nie w czerwcowej kałuży, a w misce z gorącą wodą. By to pluskanie się w
misce miało charakter bardziej letni, słoneczny i barwniejszy przebiorę
się w strój kąpielowy. Mój strój kąpielowy jest w kwiatki.
Bardzo
Was proszę, jeśli wieczorem, idąc ulicą, zauważycie przez okno w jakimś
mieszkaniu kobietę paradującą w stroju kąpielowym i dzierżącą w dłoni
dużą miskę z wodą, nie myślcie nic innego jak tylko: tak oto wygląda
kobieta, która spełnia swoje marzenia bez względu na okoliczności.
ps.
Tak, to być może prawda - mam kuku na muniu na punkcie wiosny i lata
oraz choruję na niecierpliwość. Na szczęście to nie powód, by brać mnie w
kaftan :)
Ze skruchą przyznaję się, że często wobec niej nie potrafię zachować
umiaru, o powściągliwości nie wspominając. Już kiedy się zbliża,
przechodzi po mnie lekki dreszcz zadowolenia. Wypinam pierś, wygładzam
bluzkę, biorę głęboki wdech i wydech, myję podłogę- i gotowa do skoku
wypatruję jej na horyzoncie. I kiedy już się zjawia, bardzo często
dzieje się rzecz przedziwna. Mianowicie tuż po jej pojawieniu się,
ogarnia mnie mieszanina dzikiej, niepohamowanej radości ze smutkiem i żalem.
Czuje małą rozpacz, bo wiem, że jakbym się nie starała, jakbym jej nie
zatrzymywała, jakbym jej nie błagała, jakbym jej mocno nie trzymała
rękami, nogami i zębami, to ona mi się wymknie, pójdzie dalej, zniknie.
Tak! Ona! Najpiękniejsza! Wolna! Otwarta na dzikość! Skoro do błogiego
lenistwa! Będąca pociechą po 5 dniach powszednich - SOBOTA!
Życzę Wam pięknego dnia, bo przecież inne dni też mają swój urok osobisty :)
Życzę Wam pięknego dnia, bo przecież inne dni też mają swój urok osobisty :)
Czasami w środku zimy ogarnia mnie wrażenie, że nic już się nigdy nie
zmieni. Deską ratunku, z pomocą której, wydostaję się z wnyk tej myśli
jest wyobrażenie sobie, że ten cały śnieg dookoła to tylko ogrom bitej
śmietany. A tym samym łyżeczka po łyżeczce... i z pomocą słońca, które
rozpuści resztę, której nie dam rady, w końcu się dokopię do soczystych
truskawek i lata.
Życzę Wam słońca i pogodnego czoła:)
Życzę Wam słońca i pogodnego czoła:)
Są pory jedzenia. Są pory dnia i pory roku. Są pory snu. Są pory w
ogrodzie, takie zielone rośliny. Są też pory skóry. Te ostatnie, wbrew
temu co mówią dermatolodzy, zostały stworzone po coś więcej niż tylko po
to, by wydalać z organizmu łój i pot. Dzięki ich małym szczelinom do
naszego wnętrza może wnikać światło i rozganiać mroki przygnębienia i
zwątpienia. Z tej przyczyny na samej twarzy mamy około 20 000 porów.
Słońce zaś ma tytuł profesora w dziedzinie kosmetologii i psychologii.
Jeśli chcecie trafić na terapię u tego specjalisty wystarczy wystawić
twarz w jego kierunku i powiedzieć 'bierz mnie!'. I ani ważcie zwracać
się do słońca per 'profesorze'. Bo słońce lubi jak się nazywa je czule
'Słoneczkiem’.
Niech słońce będzie z Wami :)
Niech słońce będzie z Wami :)
Dziś rano oświeciło mnie, że fakty są takie, a nie inne, że było tak, a nie inaczej. No i już! Nie ma dyskusji!
Konkretnie? Kiedy? Co? Kto?
Proszę bardzo:
ósmego dnia człowiek stworzył naleśniki. Człowiek rzekł: zróbmy więc naleśniki na obraz słońca. niech naleśniki tak jak słońce będą okrągłe, gorące i niosące pokrzepienie nawet w najbardziej mroczne dni. Stworzył więc człowiek naleśniki na obraz słońca, po czym smarując je dżemem pobłogosławił je mówiąc: bądźcie wiernym przyjacielem ludzi tych małych i tych dużych. I stało się tak. Tak oto upłyną poranek dnia ósmego.
życzę Wam dziś ogromu słońca i myśli niepoważnych :)
Konkretnie? Kiedy? Co? Kto?
Proszę bardzo:
ósmego dnia człowiek stworzył naleśniki. Człowiek rzekł: zróbmy więc naleśniki na obraz słońca. niech naleśniki tak jak słońce będą okrągłe, gorące i niosące pokrzepienie nawet w najbardziej mroczne dni. Stworzył więc człowiek naleśniki na obraz słońca, po czym smarując je dżemem pobłogosławił je mówiąc: bądźcie wiernym przyjacielem ludzi tych małych i tych dużych. I stało się tak. Tak oto upłyną poranek dnia ósmego.
życzę Wam dziś ogromu słońca i myśli niepoważnych :)
W słoneczne, delikatnie mroźne dni często myślę o żuczkach, które
widziałam latem. Zastanawiam się gdzie one są, czy jeszcze żyję, czy
może tylko śpią...
... a jeśli śpią, to czy śnią o soku ananasowym, który widziały chodząc po krawędzi szklanki stojącej w ogrodzie na stole?
Jeśli wiecie coś więcej na temat sennych marzeń żuczków dajcie znać.
Życzę Wam kolorowego dnia :)
... a jeśli śpią, to czy śnią o soku ananasowym, który widziały chodząc po krawędzi szklanki stojącej w ogrodzie na stole?
Jeśli wiecie coś więcej na temat sennych marzeń żuczków dajcie znać.
Życzę Wam kolorowego dnia :)