Przed chwilą ktoś, tam na górze, użył miliarda kropel, by bębniąc o
szybę, alfabetem Morse'a, przekazać mi jakąś wiadomość... zrozumiałam
tylko tyle, że czas na przerwę, kawę i wegańską krówkę. Choć kusi
mnie...by rzucić się do kałuży i wytarzać jak pies ;)
Te myśli towarzyszyły mi przez całe 8 lat szkoły podstawowej.
Przyznaję otwarcie, że były podszyte jawną zazdrością. Napadały mnie
najczęściej rano, gdy z oczami lepiącymi się jeszcze tęsknotą za snem,
zbierałam się do szkoły. Myślałam wtedy że złością: dlaczego muszę wieść
ten człowieczy żywot? Dlaczego nie urodziłam się jako kot, który z nami
mieszka?
Zazdrościłam mu, bo on nie miał żadnych obowiązków, zmartwień i nikt mu nic nie kazał.
Były to myśli oczywiście dziecięce, naiwne i bezczelne w pożądaniu łatwego życia. Dziś, 20 lat później, jestem znacznie poważniejsza oraz skromniejsza w pragnieniach. Teraz marzę, by móc ucinać sobie popołudniowe drzemki i śnić w czasie nich jak pszczoła o odrywaniu się od ziemi skąpanej w przyciężkiej rzeczywistości i o lataniu i wiecznym wczesnym lecie.
Ps. Choć może nie ma co się ograniczać, przestać poskramiać i od czasu do czasu popróbować być psem ?
Zazdrościłam mu, bo on nie miał żadnych obowiązków, zmartwień i nikt mu nic nie kazał.
Były to myśli oczywiście dziecięce, naiwne i bezczelne w pożądaniu łatwego życia. Dziś, 20 lat później, jestem znacznie poważniejsza oraz skromniejsza w pragnieniach. Teraz marzę, by móc ucinać sobie popołudniowe drzemki i śnić w czasie nich jak pszczoła o odrywaniu się od ziemi skąpanej w przyciężkiej rzeczywistości i o lataniu i wiecznym wczesnym lecie.
Ps. Choć może nie ma co się ograniczać, przestać poskramiać i od czasu do czasu popróbować być psem ?
w ostatnich dniach intensywnie myślę o tym, że życie jest jak taniec.
planujesz sobie, że w eleganckiej sukni balowej, krok po kroku, zgodnie z
instrukcją, będziesz tańczyła walca... a co do czego dajesz
improwizowany popis tańczą nowoczesnego, w którym nie obowiązują żadne
reguły, a nogi chybotliwie się rozjeżdżają nieco zaskoczone, że nagle
muszą zrobić szpagat
blisko jest duży sklep, lekarz z aparaturą, pieniądze, praca, uniwersytet, no i uciechy zaspakajające nie tylko kulturalne żądze
od nadmiaru tej wygody czasami krzyczeć się chce, że Francja elegancja!
właściwie to jest tylko jedno małe 'ale':
w mieście nocą nie widać prawie gwiazd
a przecież to gwiazdy od wieków wskazywały kierunek, w którym trzeba podążać, jeśli chce się odkryć inny świat
halo! kto i dlaczego schował wyłącznik łuny bijącej od doskonałego miasta i zasłaniającej kierunkowskazy?
czy zrobili to właściciele hoteli, którzy chcą by ludzie zmierzali do gwiazdek przyklejonych do fasad ich budynków i w ich w wnętrzach szukali nowych kontynentów?
czy jacyś inni cwaniacy z bardziej perfidnym planem?
w mieście nocą nie widać prawie gwiazd
a przecież to gwiazdy od wieków wskazywały kierunek, w którym trzeba podążać, jeśli chce się odkryć inny świat
halo! kto i dlaczego schował wyłącznik łuny bijącej od doskonałego miasta i zasłaniającej kierunkowskazy?
czy zrobili to właściciele hoteli, którzy chcą by ludzie zmierzali do gwiazdek przyklejonych do fasad ich budynków i w ich w wnętrzach szukali nowych kontynentów?
czy jacyś inni cwaniacy z bardziej perfidnym planem?
Lubię jeździć pociągami. Być może dlatego, że z okien domu, w którym się
wychowałam widziałam tory i małą stację kolejową. A być może moje
upodobanie to czysty przypadek i nie ma żadnej przyczyny.
Tak, czy inaczej im niższy standard pociągu, tym lepiej dla mnie. Nie podnieca mnie pendolino, nie rajcują mnie nieskazitelne przedziały drogich ekspresów. Lubię zwykłe osobówki. Lubię tę różnorodność, którą skrywają. Lubię tę nieprzewidywalność składu towarzyszy podróży, którą oferują. Lubię, że zatrzymują się w małych miejscowościach i podkreślają swoimi odjazdami i przyjazdami, że w nich także toczy się życie. Lubię w nich podsłuchiwać rozmowy nieznanych mi współpasażerów.
Dziś jechałam takim pociągiem. Siedziałam obok starszej pani w różowym swetrze. Na pierwszy rzut oka zauważyłam, że różni nas sporo - wiek, kolor włosów, figura. Ale im melodia stukotu nabierała tempa, im więcej ukradkowych rzucałam na nią spojrzeń, tym wyraźniej docierało do mnie, że to niemal pewne, że obie wieziemy podobny bagaż - kruchość, która prędzej, czy później dopada każdego.
Tak, czy inaczej im niższy standard pociągu, tym lepiej dla mnie. Nie podnieca mnie pendolino, nie rajcują mnie nieskazitelne przedziały drogich ekspresów. Lubię zwykłe osobówki. Lubię tę różnorodność, którą skrywają. Lubię tę nieprzewidywalność składu towarzyszy podróży, którą oferują. Lubię, że zatrzymują się w małych miejscowościach i podkreślają swoimi odjazdami i przyjazdami, że w nich także toczy się życie. Lubię w nich podsłuchiwać rozmowy nieznanych mi współpasażerów.
Dziś jechałam takim pociągiem. Siedziałam obok starszej pani w różowym swetrze. Na pierwszy rzut oka zauważyłam, że różni nas sporo - wiek, kolor włosów, figura. Ale im melodia stukotu nabierała tempa, im więcej ukradkowych rzucałam na nią spojrzeń, tym wyraźniej docierało do mnie, że to niemal pewne, że obie wieziemy podobny bagaż - kruchość, która prędzej, czy później dopada każdego.
Jestem pewna, że gdyby ktoś mnie obudził w środku nocy i zapytał się:
'jaka pora roku panuje w raju?', to półprzytomny głosem
odpowiedziałabym, że wiosna. Ta pewność i przekonanie, że panuje tam
właśnie wiosna wydaje mi się tak zabawne w swojej sprzeczności, że aż
ociera się o surrealizm. Wszystko dlatego, że do raju idzie się po
śmierci, a wiosna pachnie stoma odcieniami życia. Dlatego kusi mnie, by w
kwietniu, maju i czerwcu ubierać się w ubrania o sprzecznych kolorach,
czyli na przykład do zielonej spódnicy, nakładać czerwoną bluzkę. A
wszystko po to, by podkreśl, że ot trwa: raj na ziemi