Zjawił się w drugiej połowie września. Nieco niespodziewanie. I teraz
mnie intensywnie adoruje- głównie rano i wieczorem. Liże mnie po stopach
i dłoniach... a czasami przylega do mnie całej. Uciekam przed nim gdzie
się da. Najchętniej chowam się pod koc albo pod kołdrę. Leżę szczelnie
okryta i udaję, że mnie nie ma. A kiedy leżeć nie mogę maskuję się
polarową bluzą, ciepłymi skarpetkami. Ja wiem, że to tak nieładnie
chować się przed gościem, że te wszystkie mistyfikacje z kocami,
kołdrami, polarami to objaw niegościnności zmieszanej ze złośliwością...
ale ja szczerze nie przepadam za tym gościem. Na imię ma: Chłód. Znacie
go? Też do Was wpada? Czy tylko we mnie się zakochał?
Czasami myślę sobie, że obowiązkowym wyposażeniem każdego gospodarstwa domowego powinien być: trzepak.
Wcale, a wcale nie uważam, że trzepak jest potrzebny w każdym domu, po to by trzepać na nim zakurzone, zakruszone dywany.
Trzepak jest potrzeby po to, by raz w tygodniu (albo i częściej jeśli jest taka konieczność) wskoczyć na niego, kolana podkulić tak, by zmieniły się w haczyki.... i koniec końców swobodnie zawisnąć na nich głową w dół. Bo wiadomo co w ciele, to i w duszy.... i jeśli ciało zwisa, to zwisają też wszystkie myśli i wspomnienia ponure, ciężkie, dławiące i szare. A jak już zwisają, tow końcu zaczynają się chwiać i powiewać jak my i nasze ciało. A jak te myśli już powiewają, to znaczy, że stają się lżejsze i mniej nam ciążą :)
A
gdyby tak, od czasu do czasu, zamiast rachunku sumienia zrobić sobie
rachunek uspokojenia. I powiedzieć wprost do ucha skruszonego serca, że
być może te trzy czekoladki zjedzone w 57 sekund to była lekka przesada i
totalnie nieumiarkowanie w jedzeniu, ale czymś było trzeba posklejać
nerwy poszarpane ostrą rozmową. I że być może wrzucenie do szuflady
niesparowanych po praniu skarpetek, to objaw niechlujstwa, czy tam
lenistwa, ale przecież czas w życiu jest ograniczony i nie ma co go
trwonić w nadmiarze na rzeczy tak małe jak skarpetki. No i w końcu, że
może te łydki nie są takie same, jak łydki kobiet z rozkładówek w
kolorowych czasopismach, ale są zdrowe i każdego dnia gotowe, by nieść
mnie przez świat.
Życzę Wam spokojnego i słonecznego dnia :)
W pewnym momencie życia człowiek zaczyna biec. Biegnie za większymi
pieniędzmi, większym mieszkaniem, większymi możliwościami. Bo zewsząd
gromią i trąbią, że słowo 'dużo' znaczy tyle, co 'dobrze'. I że ' mam
dużo, czyli mam dobrze'.
Siedzę dziś na ryneczku małego miasta. W tym miasteczku mieszka 5 tys. ludzi. Widzę jak ktoś, co i raz, się z kimś mija. W czasie takiej mijanki przeważnie pada pozdrowienie 'ahoj!' ( to po czesku). Liczę te 'ahoj' tak, jak się liczy barany przed zaśnięciem. To liczenie mnie uspokaja. Do tego na niebie jest słońce i nigdzie mi się nie śpieszy. Gdzieś koło 'ahoj' nr 31, a może 36, bo trochę mi się myli, przypominam sobie powszechne twierdzenie, że w życiu nie należy siedzieć i liczyć ani 'ahoj', ani baranów, ani liczyć na to, że zdarzy się cud; za to należy biec za dużym zwierzem dostatku pokrytym lśniącym futrem materialnego spokoju.
Jestem więc w tym miasteczku, liczę i myślę o sprawach, które są niby duże, a nawet wielkie... i nagle wydają mi się małe i śmieszne. Bo sprawą prawdziwie wielką jest się chcieć i mieć do kogo uśmiechnąć i powiedzieć 'dzień dobry'.
Życzę Wam wielu odwzajemnionych uśmiechów:)
Siedzę dziś na ryneczku małego miasta. W tym miasteczku mieszka 5 tys. ludzi. Widzę jak ktoś, co i raz, się z kimś mija. W czasie takiej mijanki przeważnie pada pozdrowienie 'ahoj!' ( to po czesku). Liczę te 'ahoj' tak, jak się liczy barany przed zaśnięciem. To liczenie mnie uspokaja. Do tego na niebie jest słońce i nigdzie mi się nie śpieszy. Gdzieś koło 'ahoj' nr 31, a może 36, bo trochę mi się myli, przypominam sobie powszechne twierdzenie, że w życiu nie należy siedzieć i liczyć ani 'ahoj', ani baranów, ani liczyć na to, że zdarzy się cud; za to należy biec za dużym zwierzem dostatku pokrytym lśniącym futrem materialnego spokoju.
Jestem więc w tym miasteczku, liczę i myślę o sprawach, które są niby duże, a nawet wielkie... i nagle wydają mi się małe i śmieszne. Bo sprawą prawdziwie wielką jest się chcieć i mieć do kogo uśmiechnąć i powiedzieć 'dzień dobry'.
Życzę Wam wielu odwzajemnionych uśmiechów:)