Pamiętam ten serial bardzo wyraźnie. Mimo, że oglądałam go będąc
dzieckiem i mimo, że od tego okresu minęło już trochę czasu. Ten serial
na imię miał "Było sobie życie". Jego akacja działa się we wnętrzu
ludzkiego organizmu. Wszystkie przedstawione w nim zdarzenia były oparte
o fakty (fakt oddychania, słyszenia, widzenia, wydalania). Jego
bohaterami były komórki, wirusy, bakterie, które mówią, mają charaktery i
osobowości. Z zafascynowaniem oglądałam te wszystkie zdarzenia dziejące
się w żyłach, żołądku, czy płucach. A po skończonym odcinku zawsze
przyglądałam się sobie w lustrze nieco podejrzliwie, nie dowierzając, że
w moim wnętrzu mieszka tyle istot i że tyle się we mnie dzieje, nawet
kiedy śpię. To właśnie ten serial podszepną mi po raz pierwszy do ucha,
że nie wszystko jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. I że
dajmy na to: ta moja lewa ręka, to nie tylko pięć palców z paznokciami i
skórą, ale znacznie więcej elementów splecionych w genialną maszynerię.
Marzyłam wtedy o tym, by być czerwoną krwinką i móc oglądać to całe
skomplikowanie od środka. Moje marzenie się nie spełniło. Jestem
człowiekiem ... ale ciekawość, by oglądać to i owo od środka mi nie
przeszła. I dajmy na to fabrykę czekolady jestem gotowa obejrzeć choćby
za sekundę :) A na zdjęciu kłaniają się Wam liście
w 2007 r. podobnie jak kiedyś Agnieszka Osiecka stwierdziłam, że: "Od jakiegoś czasu zauważyłam, ze się duszę. Najpierw tylko we wtorki, potem co drugi dzień, a teraz ciągle, nawet w niedziele. Ja potrzebuję przeciągu, szerokiej skali, czynów ogromnych.". I wymyśliłam sobie, że przeciągiem będą zdjęcia i słowa. Czas mija... a ja się wietrzę, wentyluję z pomocą zdjęć i słów niezmiennie i niepoważnie.
W wersji ciut poważniejszej i oficjalnej można zobaczyć mnie tutaj: www.zielonanatka.com
6 komentarze