rodzinne imprezy oglądane przez dziecięce, a potem nastoletnie oko - ileż w tym było magii i ileż w tym było fascynujących niezrozumiałości... a wszystko spowite zapachem pomidorów z cebulką ;)
w 2007 r. podobnie jak kiedyś Agnieszka Osiecka stwierdziłam, że: "Od jakiegoś czasu zauważyłam, ze się duszę. Najpierw tylko we wtorki, potem co drugi dzień, a teraz ciągle, nawet w niedziele. Ja potrzebuję przeciągu, szerokiej skali, czynów ogromnych.". I wymyśliłam sobie, że przeciągiem będą zdjęcia i słowa. Czas mija... a ja się wietrzę, wentyluję z pomocą zdjęć i słów niezmiennie i niepoważnie.
W wersji ciut poważniejszej i oficjalnej można zobaczyć mnie tutaj: www.zielonanatka.com
6 komentarze
rzeczywiście, ten kwiat najmniej kojarzył mi się z delikatnością, ale w Twoim wydaniu, przyznać muszę, że...
OdpowiedzUsuńcieszę się, że chociaż troszeczkę podreperowałam wizerunek goździka w Twoich oczach :))
Usuńpamiętam z dzieciństwa wiele rodzinnych imprez, którym towarzyszył, zawsze czerwony ;) ale i tak go lubię :)
OdpowiedzUsuńi taki zwiewny i delikatny u Ciebie :)
rodzinne imprezy oglądane przez dziecięce, a potem nastoletnie oko - ileż w tym było magii i ileż w tym było fascynujących niezrozumiałości... a wszystko spowite zapachem pomidorów z cebulką ;)
Usuńdostrzegam kształt chitynowego pancerzyka.
OdpowiedzUsuńzbroja żuczka... czy odważnego rycerza? :)
Usuń