szpilki przenośne

14:32

dziś z samego rana
oczy zaszły mi łzami wzruszenia
przez co nagle straciłam zdolność wyostrzania spojrzenia


który wzruszył mnie niezmiernie

bo...
dosłownie
szpilka to rzecz zbudowana z cienkiego drucika
który z jednej strony ma przymocowaną główkę
a z drugiej zmienia się w ostry, szpiczasty grot

 
zaś w przenośni
szpilka to uszczypliwa uwaga
żarcik połączony z subtelnym ukłuciem w czuły punkt

dobra przenośna szpilka
to uosobienie
poczucia humoru, inteligencji, bliskości


szpilki przenośne
uwielbiam
bo życie
bez poczucia humoru, inteliencji i bliskości
byłoby mdłe
i przygniatająco szare



 
 



To też może Ci się spodobać

24 komentarze

  1. Boże mój. Nie mam i nie wbijam ani w rzeczywistości - ani w przenośni.
    bez inteligencji, poczucia humoru i bliskości jestem -

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, Ty bez inteligencji, bliskości i poczucia humoru?! to chyba jakiś żart!

      (mam fajny pomysł. ale Ci nie powiem. niespodzianka.)

      ps. szpilkom służy obecność maszyn do szycia w domu. my mamy dwie ;) od dziecka w moim domu miałam maszynę do szycia, takie poniemiecki Singer. to pewnie stąd ten sentyment do szpilek.

      Usuń
    2. Moja córka ma maszynę, dostała na 16 urodziny, i szpilki ma, i szyje, oraz ręcznie dzierga i wyszywa i tka.
      Ja mam jakąś taką prostotę w sobie, nie umiem tego nazwać - ale np. nie lubię słuchać historii i filmów o wrabianiu kogoś w coś, robieniu żarcików, nieoczekiwanych zmianach miejsc, niedopowiedzeniach. Może to głupie, ale nie zmienię się chyba w tym względzie i chyba nawet nie chcę.
      A w ogóle to mój tata kiedyś nadepnął na igłę (wiem, to nie szpilka) i złamała się (szpilka tez może) i musieli mu operacyjnie wyciągać ze stopy.
      Uraz mam.
      Ale nic to.
      :*

      Usuń
    3. Schronienie moje, skończyłam właśnie czytać wspomnienia Andy Rottenberg. W tej książce maszyna Singer pojawia się co i raz. Jawi się w tej książce jako najlepszy przyjaciel człowieka, z którym ramię w ramię wędruje się przez życie :)

      Aniu, ta cała gadka-szmatka o szpilach to luźna opowieść o moich skojarzeniach. To żaden dogmat. [ po co ja to piszę? przecież Ty to wiesz :) ]
      A skojarzenia mają to do siebie, że nie podlegają żadnym ograniczeniom i każdy może mieć swoje w nielimitowanej ilości :)

      Jeśli chodzi o wbijanie czegoś w nogę, to znam podobną historię, w której bohaterem był mój dziadek i... szpilka ciut większa i grubsza, a na imię jej było gwóźdź. Koniec historii był bardzo smutny.
      I tak oto los oplótł mnie z Tobą jedną nitką.

      Usuń
    4. Aniu, właśnie przez tę prostotę tak mnie do Ciebie ciągnie :)

      Nati - to prawda, Singery są bardzo przyjacielskimi stworzeniami. teraz mam takiego z lat 70-tych w kolorze miętowym. lubię go słuchać ;)

      pozdrawiam Was obie baaaardzo.
      x

      Usuń
  2. ach. teraz jam jest wzruszona.
    niesamowite szpilki. piekna, do poczochrania wełna. filcujesz?
    że o zdjęciach nie wspomne. takie... walentynkowe szpileczki przeszywające serca.
    widziałaś The Borrower Arrietty - animację ze studia Ghibli Miyazakiego? Arrietty co dopiero miała szpilę!

    fajnie, że czujesz klimat szpileczkowy. w ogóle fajnie, że czujesz ;)
    kisses

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. od czasu do czasu
      zwłaszcza zimą
      bawię się w pana tego świata
      i sprawiam, że rozkwitają kwiaty... z filcu :)

      The Borrower Arrietty - nie widziałam
      ale zachęcona Twoją rekomendacją ... już obejrzałam trailer
      chcę więcej!
      czuję się rozbudzona i niezaspokojona!

      Usuń
    2. kwiaty z filcu - moje ulubione! :) jak zakwitną, wsadź do wazonu i cyknij fotki, pls.

      xxx

      ps. właśnie zasadziłam hiacyntowe bulwy. za jakieś 2, 3 miesiące powinny zakwitnąć.

      Usuń
    3. filcową wiosnę pokażę :)
      niechże się tylko zjawi lepsze światło.

      2 bulwy dojrzewające w ziemi- ach, cudowne jest oczekiwane na wiosnę!
      chociaż czasami z powodu niecierpliwości w tym temacie dostaję kręćka i mam ochotę, jak pies, biegać w kółko za końcówką własnego ogona :)

      Usuń
  3. a ja myślałam, że w ramach wbijania szpilek tym co ich lubisz, wbiłaś jedną w w lekko sfilcowany koczek szanownej cioci ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobry trop :) masz nosa! :)
      bo prawdą jest, że szpileczkę z powodu koczka wbijałam, ale nie cioci a babci.
      a szpileczka polegała na tym, że jej koczyk nazywałam... "bułeczką".
      będąc dzieckiem co chwila prosiłam ją - "babciu, pokaż mi jak robisz bułeczkę".
      A Twój trop jest tym bardziej dobry, że babcia nosząca na głowie "bułeczkę" była Twoją imienniczką :)

      Usuń
    2. trafnie nazwałaś Babci koczek! 'bun' to przecież kok po angielsku ;)
      x

      Usuń
    3. i tak oto, dzięki Tobie, dowiedziałam się, że w wieku już w wieku pięciu lat mówiłam po angielsku, nie zdając z sobie z tego sprawy i nie mając większego pojęcia o istnieniu tego języka. może w poprzednim wcieleniu byłam angielskim kotem? ;)

      Usuń
  4. Niby szpilki, ale jakie ładne !

    OdpowiedzUsuń
  5. mogłbybyście ze Schronkiem pisać jeszcze Waszego podwójnego bloga, zatytułowany byłyby spojrzenia czy jakoś tak, i to byłoby Twoje Nati spojrzenie i Schronienia na ten sam temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mar, dokładnie jakiś czas temu taką propozycję złożyłam Schronieniu, a może to ona mi pierwsza złożyła mi tę propozycję... tak, czy inaczej myśli Twoje, Schronienia i moje podążają w podobnym kierunku :)

      Usuń
    2. i juz nawet mamy bezbłędną nazwę wymyśloną przez Nati :)

      Usuń
    3. a na okrasę do tego wszystkiego marzyłby mi się limeryki, fraszki i inne swobodne wierszyki ;)

      Usuń
  6. nie lubię wbijać szpilek, jakaś poczciwa jestem :>, ale tak "poprzyszpilać" sobie z kimś nawzajem z przymrużeniem oka, tak zaczepnie to lubię ;)
    bardziej od wbijania szpilek chciałabym umieć wbijać gwoździe, ale tak po męsku, jednym młotka stuknięciem, ale to też tylko w ścianę na przykład ;)
    dla mnie ta piękna, czerwono zakończona szpilka w tym babcinym szarym koku ;)-duet przecudny ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, wbijanie gwoździ płynnym ruchem to pyszna sprawa.
      podobnie jak wiercenie dziurki w drewnianej desce/klocku.
      mocne, a jakże przyprawiające o przyjemny dreszcz obcowanie z twardą rzeczywistością :)

      Usuń
  7. Zwykla szpilka tez cos... a moze zranic i to bardzo!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a drzazga drewniana jak potrafi piekielnie zajść za skórę...

      Usuń